O książkach nie było dawno więc nadrabiamy, i to z przytupem, bo za pomocą posta zbiorczego.
Z Kaminerem zetknąłem się już przy okazji jego wcześniejszej pozycji a więc "Muzyki wojskowej", w której to w sposób arcyśmieszny opowiadał o swojej młodości w ZSRR oraz wyśmiewał absurdy realnego socjalizmu. W kolejnej swojej książce Kaminer opisuje życie w komunie w Christianii, podróże bez grosza przy duszy, ciężką emigrancką aklimatyzację w Berlinie itp. Wszystko to okraszone dowcipem i dystansem do świata. Ultraśmieszne.
Irlandzki kryminał z obyczajowym tłem. Otóż bohaterem jest zmęczony życiem i pozbawiony złudzeń patolog sądowy, który pewnego pięknego dnia odkrywa próbę zatuszowania morderstwa z udziałem członka swojej rodziny a wszystko to na skomplikowanym tle dawnej ultrakatolickiej i tkwiącej w moralnych rygorach Irlandii lat 50-tych ubiegłego wieku. Świetna lektura dla każdego lubiącego połączenie powieści z dreszczykiem z klasycznym kryminałem. Warto.
Przechodzimy do rzeczy cięższych. Srokowski na podstawie swojego życiorysu, na podstawie zasłyszanych historii, grzebania w kronikach i wszelakich dokumentach kreśli okrutny obraz Kresów targanych rzeziami band UPA. Stopień bestialstwa, okrucieństwa, zezwierzęcenia opisany w poszczególnych opowiadaniach jest wprost niewiarygodny. "Nienawiść" chciałem już dawno przeczytać a gdy w końcu na nią trafiłem, to musiałem dosłownie sobie dawkować czytanie, bo po kilku rozdziałach najeżonych przejmującymi historiami najeżonymi różnego rodzaju opisami tortur i znęcania się, zwyczajnie nie miałem siły. Lektura na pewno dla wytrzymałych ale też dla tych, którzy żywo interesują się historią.
Skvorecky nie jest darzony tak wielkim szacunkiem jak choćby Kundera czy Hrabal a niesłusznie, bo to pisarz wybitny. "Lwiątko" odsłania nam zepsute kulisy czeskiego świata literackiego lat 60-tych a więc głębokiej komuny (nie zapominajmy, że pod tym względem w dawnej Czechosłowacji było gorzej niż w PRL). Bohaterem jest nieco ponad 30-letni Karol, literat, który lata świetności ma już za sobą ale ma ciepłą posadkę w wydawnictwie a zajmuje się uwodzeniem kobiet i spędzaniem miło czasu. W pewnym momencie zakochuje się szaleńczo w jakiejś młodej dziewczynie i traci dla niej kompletnie głowę, co jest początkiem szeregu wydarzeń, które zachwieją całym wydawnictwem. W "Lwiątku" oprócz oczywiście ukazania, jak faceci głupieją z miłości, rewelacyjnie został pokazany światek reżimowych pisarzy uzależnionych od dobrej woli redaktorów i dyrektorów, światek gierek, żonglowania niuansami i walki o społeczną pozycję. Kapitalne.
Na koniec lektura najświeższa, którą skończyłem ledwie parę dni temu. Na ślad "Egzekutora" trafiłem w jednym z ostatnich numerów Przekroju i zachęcony zarówno opisem jak i fragmentami polowałem na nią. Książka jest swoistą autobiografią, próbą zrzucenia balastu nieczystego sumienia i borykania się z koszmarnymi wspomnieniami wojennymi. Stefan Dąmbski był tytułowym egzekutorem - służył w specjalnych oddziałach dywersyjnych AK, w których likwidował konfidentów, agentów, niemieckie szyszki, brał udział w akcjach odbierania broni Niemcom, akcjach odwetowych na Ukraińcach a po nastaniu nowego porządku wykańczał agentów bezpieki, milicjantów, Sowietów. Autor w wieku kilkunastu lat nauczył się zabijać z zimną krwią (poraża łatwość i zapał , z jakimi odnosił się do wykonywanych zadań począwszy od pierwszego wyroku, który musiał wykonać na swoim koledze) a swoje wspomnienia spisał w podeszłym wieku, potem popełniając samobójstwo. Książka już wzbudziła wiele kontrowersji, sensacji i emocji. Środowiska kombatanckie zarzucają jej przeinaczanie faktów, liczne przekłamania i mijanie się z prawdą, wielu historyków natomiast broni autora. Tak czy inaczej, przeczytać trzeba.