14 kwi 2008

Filmy: "There will be blood" + "Charlie Wilson's War" + "24 hour party people"




































































W weekend 3 wartościowe filmy.

"There Will Be Blood" ("Aż poleje się krew") P.T. Andersona to epicka opowieść o Ameryce w czasach runu na ropę naftową (krwiożerczy i bezlitosny kapitalizm) oraz o typowej dla Amerykanów religijnej egzaltacji. Bohaterem jest niejaki Plainview, który dorobił się na odwiertach ale nie chce na tym poprzestać (Oscarowa kreacja Daniela Day-Lewisa), popada w konflikt z pastorem lokalnej odmiany protestantyzmu, dąży po trupach do celu. Film dobry ale na pewno nie jest to genialne dzieło jak to sugerują niektórzy.

"Charlie Wilson's war" opowiada ponoć autentyczną historię kogresmena - playboya ( Tom Hanks), który dzięki wsparciu i poparciu teksańskiej milionerki (Julia Roberts) angażuje się w pomoc dla mudżahedinów walczących z wojskami radzieckimi w Afganistanie. Brzmi to przewrotnie w obecnych czasach, gdy USA angażują się w walkę z talibami na tych samych terenach, z talibami, których część to byli mudżahedini, którym Stany kiedyś pomagały... Zabawny, lekki obraz, w sam raz na nudnawe popołudnie.

"24 hour party people" to paradokument, którego narratorem jest Steve Coogan wcielający się w rolę Tony'ego Wilsona - prawdziwego rekina przemysłu muzycznego przełomu lat 70/80 (wylansował Joy Division, New Order, Happy Mondays, był właścicielem wytwórni Factory oraz legendarnego manchesterskiego klubu Hacienda, był też dziennikarzem muzycznym).
Ciekawe świadectwo tamtych czasów + fragment o Joy Division, który jest zbieżny z tym co ostatnio widziałem w filmie "Control" (jednak "Control" o wiele bardziej przypadł mi do gustu)

Brak komentarzy: