Relacja nieco spóźniona ale w miarę pełna. Tydzień znakomitego wypoczynku w gorącej jak tropikalna wyspa, stolicy. Moja Agnieszka zdążyła już coś na ten temat napisać na swoim szafiarskim blogu więc i ja dodam swoje 3 grosze.
Jak pamiętacie, w tamtym roku też byłem w Wawie na urlopie i też wklejałem masę przeróżnych zdjęć jednak szczerze muszę powiedzieć, że każdy nasz wyjazd tam przynosi zawsze coś nowego, nowe wrażenia, nowe wspomnienia, nowych znajomych, miejscówki, klimat o i oczywiście zakupy (!!!).
Na początku gorące podziękowania dla Adama&Reni za przemiłą gościnę i znoszenie nas przez prawie tydzień oraz Mikołajowi&Magdzie za przyjęcie naszych skromnych osób w swe progi i za niezapomnianą domówkę.
Pod względem imprezowym był to niezły wyjazd choć na pewno mogło być lepiej (nie zaliczyłem dobrze zapowiadających się imprez na Pradze ani też innych równie ciekawych wydarzeń np. w Obiekcie czy w 55). Ubolewam też, że nie dane nam było się spotkać ze wszystkimi znajomymi. Mam nadzieję, że okazja aby to nadrobić, i to z nawiązką, na pewno się pojawi.
Odwiedziliśmy warszawskie zoo na Pradze, skąd pochodzi kilka poniższych zdjęć.
Poznałem kuchnię mołdawską (restauracja Villa Moldova przy Promenadzie, dobra ale za droga), zjadłem w kilku świetnych włoskich knajpach. Miałem też okazję być z Bomem w winiarni jego taty - Enotece gdzie raczyłem się przednim wytrawnym winem + focaccia z przepyszną oliwą + (chyba) anchois z pesto (nie znam się więc pardon za moją ignorancję).
Pogoda przez cały tydzień pobytu była wyśmienita aż nadto. Po kilku minutach po wyjściu z domu masz już ochotę na zwimny prysznic i zmianę ciuchów. No cóż, miasto dla wytrwałych. U nas nad morzem nawet podczas piekielnych upałów zawsze jest wiatr, który w pewnym stopniu równoważy spiekotę i nieludzkie temperatury. W stolicy jest za to zawsze przewilgocone powietrze oraz letni koszmar duchoty i skwaru.
Zaliczyliśmy kilka filmów w Kinotece w Pałacu Kultury. Polecam tak na marginesie to kino, świetnie się tam ogląda, jest przestronnie i jakoś tak oryginalnie. Wracając do głównego wątku - widzieliśmy Wrogów Publicznych (dobre), Bruno (śmiałem się do łez), Coco Chanel (to widziała tylko Aga i jej się podobało). Do wątpliwych przyjemności należał Berlin Calling, dość pretensjonalny i wydumany film o niemieckim didżeju i jego problemach osobistych.
Mieliśmy w planach wycieczkę tramwajem wodnym po Wiśle. Niestety nie wyszło, mam nadzieję, że następnym razem się uda.
Niezła była impreza w Huśtawce (lokal zakamuflowany, niedaleko Piano Baru) gdzie grali Niko i El Marecky. Nie zapomnę również domówki u Mikołaja na której próbowałem miksować (nie było chyba najgorzej, hę?) i razem z Funkoffem zamieniliśmy się w didżejskie duo (szkoda, że nie mam zdjęć) i graliśmy wszystko, co było pod ręką w systemie b2b. Mieliśmy oczywiście rikłesta o Majkela (hahahaha), co z chęcią zagraliśmy dwóm mocno podchmielonym pannom ostro baunsującym za naszymi plecami (jak mini studio Mikołaja wytrzymało ten napór ludzi to nie wiem).
Poznałem tajniki gry w squasha. Nie było łatwo gdyż graliśmy o 10 rano a ja o 5 wróciłem z ww. domówki. Ale dałem radę i wypociłem chyba wszystkie toksyny. Krótko ujmując - squash jest wyczerpujący na maxa oraz kontuzjogenny (kostki) ale jeśli chcesz się wyładować i jednocześnie spalić jakieś zaległe kalorie - to sport dla Ciebie.
Jeśli chodzi o zakupy to więcej na ten temat mogłaby powiedzieć moja lepsza połowa gdyż ja nabyłem jedynie w drodze kupna spodenki surferskie na plażę + tiszert z okazji 2lecia Warszawskiej Nike , kozacki bez dwóch zdań.
To chyba tyle. Najbliższy urlop już w pierwszej połowie sierpnia. Can't wait !!!!!!
Jak pamiętacie, w tamtym roku też byłem w Wawie na urlopie i też wklejałem masę przeróżnych zdjęć jednak szczerze muszę powiedzieć, że każdy nasz wyjazd tam przynosi zawsze coś nowego, nowe wrażenia, nowe wspomnienia, nowych znajomych, miejscówki, klimat o i oczywiście zakupy (!!!).
Na początku gorące podziękowania dla Adama&Reni za przemiłą gościnę i znoszenie nas przez prawie tydzień oraz Mikołajowi&Magdzie za przyjęcie naszych skromnych osób w swe progi i za niezapomnianą domówkę.
Pod względem imprezowym był to niezły wyjazd choć na pewno mogło być lepiej (nie zaliczyłem dobrze zapowiadających się imprez na Pradze ani też innych równie ciekawych wydarzeń np. w Obiekcie czy w 55). Ubolewam też, że nie dane nam było się spotkać ze wszystkimi znajomymi. Mam nadzieję, że okazja aby to nadrobić, i to z nawiązką, na pewno się pojawi.
Odwiedziliśmy warszawskie zoo na Pradze, skąd pochodzi kilka poniższych zdjęć.
Poznałem kuchnię mołdawską (restauracja Villa Moldova przy Promenadzie, dobra ale za droga), zjadłem w kilku świetnych włoskich knajpach. Miałem też okazję być z Bomem w winiarni jego taty - Enotece gdzie raczyłem się przednim wytrawnym winem + focaccia z przepyszną oliwą + (chyba) anchois z pesto (nie znam się więc pardon za moją ignorancję).
Pogoda przez cały tydzień pobytu była wyśmienita aż nadto. Po kilku minutach po wyjściu z domu masz już ochotę na zwimny prysznic i zmianę ciuchów. No cóż, miasto dla wytrwałych. U nas nad morzem nawet podczas piekielnych upałów zawsze jest wiatr, który w pewnym stopniu równoważy spiekotę i nieludzkie temperatury. W stolicy jest za to zawsze przewilgocone powietrze oraz letni koszmar duchoty i skwaru.
Zaliczyliśmy kilka filmów w Kinotece w Pałacu Kultury. Polecam tak na marginesie to kino, świetnie się tam ogląda, jest przestronnie i jakoś tak oryginalnie. Wracając do głównego wątku - widzieliśmy Wrogów Publicznych (dobre), Bruno (śmiałem się do łez), Coco Chanel (to widziała tylko Aga i jej się podobało). Do wątpliwych przyjemności należał Berlin Calling, dość pretensjonalny i wydumany film o niemieckim didżeju i jego problemach osobistych.
Mieliśmy w planach wycieczkę tramwajem wodnym po Wiśle. Niestety nie wyszło, mam nadzieję, że następnym razem się uda.
Niezła była impreza w Huśtawce (lokal zakamuflowany, niedaleko Piano Baru) gdzie grali Niko i El Marecky. Nie zapomnę również domówki u Mikołaja na której próbowałem miksować (nie było chyba najgorzej, hę?) i razem z Funkoffem zamieniliśmy się w didżejskie duo (szkoda, że nie mam zdjęć) i graliśmy wszystko, co było pod ręką w systemie b2b. Mieliśmy oczywiście rikłesta o Majkela (hahahaha), co z chęcią zagraliśmy dwóm mocno podchmielonym pannom ostro baunsującym za naszymi plecami (jak mini studio Mikołaja wytrzymało ten napór ludzi to nie wiem).
Poznałem tajniki gry w squasha. Nie było łatwo gdyż graliśmy o 10 rano a ja o 5 wróciłem z ww. domówki. Ale dałem radę i wypociłem chyba wszystkie toksyny. Krótko ujmując - squash jest wyczerpujący na maxa oraz kontuzjogenny (kostki) ale jeśli chcesz się wyładować i jednocześnie spalić jakieś zaległe kalorie - to sport dla Ciebie.
Jeśli chodzi o zakupy to więcej na ten temat mogłaby powiedzieć moja lepsza połowa gdyż ja nabyłem jedynie w drodze kupna spodenki surferskie na plażę + tiszert z okazji 2lecia Warszawskiej Nike , kozacki bez dwóch zdań.
To chyba tyle. Najbliższy urlop już w pierwszej połowie sierpnia. Can't wait !!!!!!
Małpa,która mogłaby grać w fimach Rocco
Bohaterowie klipu Basement Jaxx
Praga, niedaleko Dworca Wileńskiego
Dr. Pepper z Piotra i Pawła. One of my favourites.
Lokal na Krakowskim P., gdzie można chyba przez 24h zjeść i napić się a to wszystko za 4zł sztuka
RS2 bodajże.Fajne AM
z Bomem na Placu Zbawiciela
Pimp My Shoes. RS2
Wezmę je chyba, jak tylko pojawią się u nas w sklepinie.
Alice Russell najwyraźniej zazdrości mi posiłku.
Cukiernia na Chmielnej. Najlepsze pączki mają tam oni.
j.w.
Kapitalna zewnętrzna wystawa pokazująca najlepsze polskie filmy ever.
Lans na kawę ze Starbuck'sa w papierowym kubku. Waniliowe macchiato zawsze spoko, szczególnie porcja Large daje radę.
Dostałem nawet kubek ze swoim imieniem. How cool is that?
Łuperek z krążkami cebulowymi na kartę zniżkową dobrze potrafi zapchać.
z Jsonem i Funkoffem krótko przed projekcją Bruno
Zdjęcie wnętrza instalacji pn. "Kaleidoscope", autorem jest pewien Islandczyk. Lokalizacja - park bródnowski
Park Bródnowski, i'm crazy
Bisti aka Babysitter
dalej Bródno, instalacja która chyba nazywała się "maszynka do kawy" czy jakoś tak. W każdym razie wewnątrz był normalnie kontakt.
Squash
Niko w Huśtawce
El Marecky w Huśtawce
Huśtawka z lotu ptaka
ulubiony label ostatnio, płyta Jarka
Jason w akcji
Funkoff w akcji
DJ cribs - część kolekcji Funkoffa
Misiek - piesek Mikołaja&Magdy i jego ulubiona poza podczas nieznośnych upałów
5 komentarzy:
Kurde na zdjęciu z Alice Russel masz moje najki na nogach :D hahaha :D
hehe, są one niestety bardziej popularne niz myslalem wczesniej ;-D
http://www.wsa.org.pl/uploads/galery/10181.jpg
a jaki koncern nie łamie praw? oni przynajmniej maja dobra kawe;-)
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,79871,7072957,Buddha.html
Starbax to obciach. Kawa w papierowym kubku? Fuj. Kubek ze Stbx z imieniem od barmana? Not cool at all.
Prześlij komentarz