Zacząłem wierzyć w polskie kino w tym roku. Dwa doskonałe filmy dziejące się w PRL-u, świetnie zagrane, nakręcone , z pomysłowymi scenariuszami.
"Rewers" dzieje się w stalinowskiej Polsce, bohaterką jest mało pewna siebie, zahukana intelektualistka pracująca w wydawnictwie (w tej roli zaskakująco dobra Agata Buzek), której to mama (Janda) oraz babcia (Polony) próbują usilnie znaleźć męża. Podsuwają jej przeróżnych kandydatów (z których największe wrażenie robi Adam Woronowicz - fenomenalny epizod) ale ona w końcu wybiera niefortunnie (jak się potem okazuje) na swojego partnera esbeka (kolejna świetna rola - tym razem w wykonaniu Marcina Dorocińskiego). Film jest czarno-biały, zgodny z realiami epoki i naprawdę wciąga. Doskonały scenariusz Andrzeja Barta (przy okazji polecam jego powieści).
"Dom zły" jest z trochę innej bajki. Dzieje się też w mrocznym PRL-u ale są to na oko lata 80-te (początek). Bohaterem jest zootechnik z PGR-u (fenomenalna rola Arkadiusza Jakubika), który postanawia rozpocząć całe swoje życie od nowa i przenosi się w zupełnie nowe miejsce. Podczas podróży do miejsca przeznaczenia trafia pod dach gościnnych gospodarzy (Dziędziel i Preis - !!!!) a tam podczas rozmów o życiu mocno zakrapianych bimbrem powstaje plan wspólnego przedsięwzięcia biznesowego. Wszystko kończy się tragicznie. Śledztwo w tej tajemniczej sprawie prowadzi milicyjny oficer (Bartłomiej Topa - od roli głupka w "Złotopolskich" do dojrzałych kreacji aktorskich - klasa!). Klimat jak niektórzy porównują - jak u Tarantino, zaskakujące zakończenie, nielinearna fabuła, mnóstwo retrospekcji, przytłaczająca atmosfera beznadziei i wiecznego pijaństwa na polskiej prowincji. Mocne kino. Kto nie widział niech to czym prędzej nadrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz