skip to main |
skip to sidebar
W końcu przebrnąłem przez powieść, która miała wieńczyć cykl przygód komisarza Eberharda Mocka jednak Krajewski się uparł i mieliśmy prequel w postaci "Dżumy w Breslau".
Moda na kryminały retro zaczęła się właśnie od Krajewskiego i jest ona dzielnie kontynuowana choćby przez ciekawe kryminały Konrada T. Lewandowskiego dziejące się z kolei w przedwojennej Warszawie.
Do rzeczy - "Festung Breslau" toczy się równolegle w powojennym komunistycznym Breslau, w Breslau bombardowanym u schyłku wojny przez Rosjan oraz w Wiedniu - także tuż po wojnie.
Intryga jest wielopiętrowa - dotyczy bowiem zamordowania siostrzenicy znanej antyfaszystki, obok tego pojawia się wątek filozoficzny oraz pogańsko-sekciarski. Wszystko poprowadzone jest sprawnie a na koniec czytelników czeka niespodzianka.
Paradoksalnie, mimo przystępnej formy powieści czytało mi się ją dość ciężko - może dlatego, że Krajewski pisze swoje książki wg pewnego siermiężnego klucza i po którejś z kolei pisanej w tym samym stylu i w ten sam sposób, odczuwa się spore znużenie.
Jak wiemy - Krajewski napisał jeszcze prequel serii o Mocku (zupełnie niepotrzebną "Dżumę w Breslau") i zajął się współpisaniem czytadeł korzystając ze swoich 5 minut ("Aleja Samobójców").
Zobaczymy co z tego wyniknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz