skip to main |
skip to sidebar
Autor książki, korespondent TVN 24 i Radia Zet w USA w swoim debiucie prozatorskim opisuje swój przymusowy rok narkotykowego odwyku w NYC. Milewski miał wybór - albo trafić do pudła albo wziąć udział w programie dla ćpunów, dilerów i całej uzależnionego menażerii amerykańskiego marginesu.
"Rok nie wyrok" świetnie się czyta, ponieważ autor bardzo wiernie oddaje charakter, zachowanie, slang, postępowanie przedstawicieli amerykańskiego półświatka/rynsztoka a więc drobnych handlarzy, narkomanów i wszelkiej maści niebieskich ptaków będących w konflikcie z wymiarem sprawiedliwości.
Do najlepszych należą opisy funkcjonowania kulawego i niezrozumiałego kompletnie dla Europejczyka ,amerykańskiego systemu penitencjarnego pełnego luk i sprzeczności oraz rozmowy z odsiadującymi Murzynami, Latynosami, Jamajczykami z ich specyficznie postrzeganym honorem i widzeniem świata.
Książka nie jest wolna od wad. Przede wszystkim długość - ale to grzech każdego niemal debiutanta. Poza tym kuleje trochę pomysł na tłumaczenie ebonics/ulicznego slangu na polski slang. Autor co prawda używa czasem trafnego tłumaczenia wydatnie posiłkując się gwarą warszawską czy grypserą ale kwiatki takie jak:
1) shorty = krótka
2) hustler= macher
3) hustling = targowanie
4) dawg = pies
5) text me = tekstuj mi ( bo wg autora w USA z racji braku opcji GSM nie ma sms'ów - sic !!!!)
powodują mały niesmak.
W każdym razie polecam każdemu, który chce wiedzieć więcej o tym jak wygląda uwielbiany przez niektórych świat drobnych cwaniaczków i hustlerów - od podszewki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz