4 sty 2009

PODSUMOWANIE 2008: SZYNA


Czas na kolejne lokalne podsumowania tj. koszalińskie. Bohaterem niniejszego jest utalentowany rap producent Szyna, nad wyraz skromny co prawda lecz mający już w swoim dorobku pokaźną liczbę osiągnięć na polu producenskim. Szyna jest także fanem komiksów Mike'a Mignoli i Franka Millera (szacunek!) , poza tym zajmuje się grafiką komputerową.


Rok 2008 był bardzo interesujący, ktoś mógłby nawet rzec taki jak zwykle, czyli pełen muzycznych hitów i kitów. Jedna rzecz była dla mnie ważna, osoby na które czekałem nie zawiodły mnie, a parę zrobiło na mnie nieoczekiwanie bardzo dobre wrażenie. Może zacznę od największego debiutu czyli Zeusa. Jego album "Co nie ma sobie równych" został przesłuchany przeze mnie właściwie z przypadku, a następnego dnia już miałem oryginał. Energia tego gościa jest niesamowita, a świeżość, którą wprowadził była wielce oczekiwana przeze mnie od dłuższego czasu jeśli chodzi o rap. W teorii były jeszcze dwa inne debiuty, które mnie zachwyciły, a mowa tu o Marice i Lilu. Obie są już znane słuchaczom ze strony światka rapowego,jak również w przypadku tej pierwszej, reggee i soundsystemu. W Marice zakochałem się poprzez jej singiel "Moje serce", który śmigał już od długiego czasu w głośnikach, a z kolei produkcje Lilu zawsze uważałem za interesujące.

Jeśli chodzi o starych wyjadaczy to muszę się przyznać, że czekałem, czekałem i się doczekałem, a mowa tu o dawnym producencie Grammatika. Noon i jego "Pewne sekwencje" są kolejnym przykładem co znaczy przełożyć jakość nad ilość (Dziękuję mój Ty guru :). Kolejne płytki, które nabyłem to Emazet/Procent "Jeden", gdzie każdy powinien znaleźć coś dla siebie (moje faworyty "Jeden" z życiówką jak dla mnie Wdowy oraz "Absurd"), O.S.T.R. "Ja tu tylko sprzątam" (wreszcie Ostry zrobił album od czasów "Jazz w wolnych chwilach", który mi się spodobał, chociaż "Masz to jak w banku" pozostanie dla mnie niedoścignionym wzorem), obie płytki TPWC (sorry, ale zauważyłem, że największe prawilniaki na forum, jak zwykle mają dużo do powiedzenia i wiedzą, kto się sprzedał, a kto nie, w mojej opinii obie płytki reprezentują świetny profesjonalny poziom, a tekst Franka Kimomo "...pierwszy raper, nie było jeszcze stringów..." miażdży) oraz Łona "Insert"(nabyłem limitowaną edycję z kielonkiem :D więc zdrówko pana ze Szczecina, za kolejną porcję dobrego rapu). Nie wiem czy ktoś śledzi scenę niezależną, heh jak na ironię ja nie :P mimo to mój człowiek Le$mian zwrócił uwagę na płytkę Mołotof'a "The Way of the Dragon". Jeśli ktoś lubi klimat Ninja Tune wie o co kaman. Piękny album, piękne brzmienie, nic dodać nic ująć. To nie jedyne produkcje, które goszczą w mojej płytotece, jednak to one grały u mnie najdłużej w nośniku. Muszę przyznać, że najwięcej z moich nowych nabytków to produkcje starej daty (nie ma to jak stare dobre kawałki), gdyż od dłuższego czasu dopadła mnie mania kupowania oryginalnych produkcji, bo nie ma nic piękniejszego od otwierania świeżutkiego CD'eka, zespołu, którym się kiedyś jarałem, a teraz mogę mieć oryginał, a nie kasetę. Obecnie czatuję na płytkę Afro Kolektywu (wiem, że mnie znów nie zawiedzie, więc kupię na ślepo) oraz Eldo (spisał się, a już się bałem, że po strasznym Grammatiku jakąś kichę zamierza wydać), Soundtrack z najnowszego Batmana (Hanz Zimmer wspólnie z Jamesem Newtonem Howardem stworzyli muzykę, która silnie działa na emocje i pomimo braku obrazu, na słuchawkach odczuwam klimat tego filmu, który jest zresztą wybitny, a to ze względu na rolę Heatha Ledgera), gdyż nie zdążyłem ich zakupić w zeszłym roku. Widzę, że z poprzednich recenzentów pojawia się rodzinka Waglewskich, która także u mnie gości a jakoś tak zapomniałem troszkę o nich, a to byłoby nieładne z mojej strony, gdyż jak na pierwszą rodzinną produkcję należą im się gromkie brawa. Tak tu przedstawiam dobre produkcje, a nie wspominam nic o złych, pewnie dlatego, iż wolę wspominać ten rok od dobrej strony :) Są rzeczy po prostu, których teraz nie chcę słuchać, a mowa to o Onarze, którego wolę słuchać w kooperacji z Pezetem, Peja...no cóż, jego rap także do mnie nie przemawia (sorry dzieciaki), Nowotwory i inne wynalazki także uważam za stratę czasu. Może w 2009 znajdę miejsce na przesłuchanie innych zaległych produkcji, ale póki co nie spieszy mi się do tego :) Życzę w 2009 to samo co każdego roku, aby ten był lepszy od poprzedniego, osobiście ten był dla mnie po chu... ale wciąż mam nadzieję, na lepsze jutro, na to, że nie będę widział tych samych mord w polityce, na to, że w koszalińskim rapie młodsze pokolenie pójdzie po rozum do głowy oraz przede wszystkim, że każdy odnajdzie szczęście, którego szuka, a kto wie może już znalazł, więc wtedy niech się dzieli swym szczęściem z wszystkimi w około. Pozdro


Brak komentarzy: